{Post-travel blues}, czyli jak wrócić do siebie po podróży.

with Brak komentarzy

Blog post (1)

Wybrałaś się w podróż? Na wakacje? Przedłużyłaś sobie weekend?
Trudno Ci wrócić do „siebie” po podróży?
Podzielę się z Tobą moimi sposobami.

Za mną kolejna podróż.

Wycieczka, weekendowy wypad, odwiedziny.

W Pradze bywam często, bo mieszka tam bliska mi osoba. Czasami mówię że mam tam swój dom daleko od domu. Jeśli prawdą jest, że „dom to cztery ściany, wokół tego właściwego człowieka”, to właściwie domy mam dwa :).

Z takich podróży nie wraca się łatwo.

O wiele łatwiej się na nie czeka, wyrusza i w nich trwa.

I nieważne jak bardzo bym chciała, nie mogę powiedzieć, że najlepszą częścią podróży jest powrót do domu. Zazwyczaj, kiedy otwieram drzwi, czuję coś co nazwać można „post-travel blues”- albo lekkim po-podróżnym blusem.

Jeśli i Ciebie, po powrocie z podróży dopada taki stan, zastanów się co jest jego przyczyną i co tak naprawdę czujesz.

  • Smutek? Bo właśnie pożegnałaś się z kimś dla Ciebie ważnym?
  • Nostalgię? Bo zamknęłaś kolejny rozdział? Zakończyłaś podróż, na którą tak długo czekałaś?
  • Złość? Bo podróż, która miała być „lekarstwem” niewiele pomogła i wracasz do zostawionych w domu problemów?
  • A może przeraża Cię powrót do rutyny? Do niezbyt lubianej pracy? Nudnych obowiązków?

 

[bctt tweet=”Powrót do domu jest dobrym momentem, aby spojrzeć z innej perspektywy na nasze życie.”]

Jeżeli kolejna podróż jest dla nas stop-klatką, momentem oderwania od codzienności, „przerwą”, po której na pewno będzie już inaczej, być może czas na zmianę. Jeśli wracasz do mało interesujących zadań, mieszkania w którym źle się czujesz albo do problemów, które zostawiłaś „w domu”, wykorzystaj ten moment. Zastanów się co tak naprawdę Cię boli. Jeśli już to wiesz, kolejnym razem przygotujesz się na powrót do domu, zanim jeszcze wyjedziesz :).

 

Jak wracam do siebie po podróży?

 

Dbam o to, aby w domu czekał na mnie jakiś nowy „projekt”.

Zanim wyjadę, zastanawiam się co czeka na mnie po powrocie. Nie dzielę czasu na ten „przed wyjazdem” i „po wyjeździe”. Wakacje czy długi weekend to nie jest stop klatka i przerwa w życiorysie :) Ani też magiczny czas, po którym wszystko już będzie inaczej. Jeśli oczekuję, że po wyjeździe coś się zmieni, planuję to. Jeśli chcę, by po powrocie było lepiej niż przed, zastanawiam się co zrobię, żeby tak się stało. Czasami wystarczy drobiazg. Umówione wcześniej spotkanie z przyjaciółką, wypad do kina, albo na masaż. Lubię też jeśli czekają na mnie niewielkie zmiany w domu. Plakat do zwieszenia na ścianie, balkon do obsadzenia kwiatami, albo kawałek ściany do pomalowania. Takie pomysły poprawiają mi humor i sprawiają, ze coś przyjemnego czeka mnie w domu po powrocie. To taki rodzaj pomostu między tym, co jest a tym co będzie.

Zamykam trudne sprawy zanim wyjadę.

Kiedyś  bliżej mi było do postawy „jak wrócę to się tym zajmę”. Z czasem nauczyłam się, że sprawy odłożone na później nie tylko nie znikają, ale lubią zajmować przestrzeń „z tyłu głowy” i skutecznie uniemożliwiają relaks. Jeśli tylko możesz, spisz listę spraw do załatwienia, wybierz te które już od jakiegoś czasu odkładasz i zrób to! Ubezpiecz mieszkanie, umów wizytę u lekarza, napisz artykuł, zapłać rachunki, rozlicz podatek. Wybierz chociaż jedną sprawę i załatw ją przed wyjazdem. Z jeszcze większą radością pojedziesz na wakacje, a po powrocie nie czeka Cię nic nieprzyjemnego.

Lubię wracać do domu, w którym wszystko jest na swoim miejscu.

Przed wyjazdem „ogarniam mieszkanie”, ścielę łóżka, chowam co niepotrzebne do szaf i szafek, poprawiam narzuty i poduszki na kanapie. Kiedy otwieram drzwi do domu, chcę widzieć spokój, nie bałagan. Zanim wyjadę, obowiązkowo zmieniam pościel. Miło jest, po długiej podróży, ułożyć zmęczoną głowę na świeżej, pachnącej poduszce. Na szafce w przedpokoju ustawiam pachnąca świecę. Lubię, kiedy mój dom wita mnie zapachem wanilii.

Z podróży przywożę sobie prezent.

I nie jest to widoczek z Mostem Karola ani miniaturowe Hradczany :) Wiem już, że takie suweniry maja swoją siłę tylko w miejscu i momencie, w którym się je kupuje. Ja przywożę ze sobą zazwyczaj coś dla domu. Filiżankę, świecę, herbatę. Wiem, że kiedy ją zaparzę wrócą wspomnienia chwil z miejsca, w którym jeszcze niedawno byłam.

Zaraz po powrocie rozpakowuję walizkę.

Nie powiem, ze przychodzi mi to z łatwością, ale wiem już, że im dłużej będę zwlekać, tym trudniej będzie to zrobić. Szybko więc wrzucam ciuchy do prania a w nagrodę otwieram butelkę prosecco, którą przed wyjazdem zostawiłam w lodówce. Dzięki temu wkraczam w kolejny dzień bez „wczorajszego bagażu”.

Na koniec refleksja.

Po każdym wyjeździe zastanawiam się czym różni się moje życie wakacyjne od tego codziennego. Próbuję odgadnąć co jest tym magicznym składnikiem i czy jakiś sposób, żeby zagościł w moim świecie na co dzień. Wiem, ze lody we Włoszech smakują inaczej niż te w domu. Nie oszukuję się, że spacer nad Wełtawą to to samo co spacer w miejskim parku. A może jednak nie liczy się miejsce a to kto trzyma nasz za rękę? :) Jeśli lubisz próbować nowe smaki, możesz robić to też po powrocie do domu. Jeśli na wakacjach więcej się ruszasz, nic nie stoi na przeszkodzie, żebyś zapisała się na fitness albo zaczęła jeździć na rowerze. W czasie wakacji więcej czytasz? Co możesz zrobić, żeby czytać w domu? Co zrobisz, żeby wakacyjne przyjemności zagościły na stałe w Twoim planie dnia?

 

Pomysłów na spokojny powrót do domu jest pewnie więcej. I Ty pewnie też je masz.
Znam jeszcze jeden: jak tylko wrócisz, zacznij marzyć o kolejnej przygodzie. I tak właśnie zrobię ;)

 

A jakie są Twoje sposoby na powrót do domu?
Wolisz wyjeżdżać czy wracać?
Z jakiej podróży wróciłaś ostatnio do siebie?